- Na sprzedaż kopalni "Brzeszcze" w sytuacji, gdy nie mamy wiedzy, na jakich zasadach miałoby do niej dojść, nie będzie naszej zgody. W związku z faktami upublicznionymi 27 sierpnia przez media, o kolejnej próbie zbycia zakładu przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń, na godzinę 7. rano w piątek zwołaliśmy zebranie zakładowego sztabu protestacyjno-strajkowego, aby omówić dalsze działania - informuje przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" KWK "Brzeszcze" Stanisław Kłysz.
Kłysz zgadza się z liderem śląsko-dąbrowskich struktur NSZZ "Solidarność" Dominikiem Kolorzem, który we wtorek stwierdził, że wynikający ze styczniowego porozumienia czas na realizację zapisów porozumienia wobec kopalni minął.
- Zgodnie z obowiązującym prawem, mam tutaj na myśli Kodeks pracy czy ustawę o związkach zawodowych, pracownicy powinni być poinformowani o przejściu do innego pracodawcy minimum miesiąc wcześniej. Patrząc na załącznik numer 2 [do styczniowego porozumienia - przyp. red. SG], gdzie są zapisy mówiące o tym, że kopalnia "Brzeszcze" do września już powinna znaleźć się u nowego pracodawcy, już dziś możemy powiedzieć, że nie został on zrealizowany, bo żadnego powiadomienia nie otrzymaliśmy - zwraca uwagę.
Przypomina, że dotychczasowe działania rządu na rzecz znalezienia inwestora dla KWK "Brzeszcze" ograniczają się do prób zwyczajnej sprzedaży kopalni.
- Spółka Restrukturyzacji Kopalń, zapewne za przyzwoleniem rządu, ponownie - i tym razem skutecznie - rozpoczęła procedurę związaną ze sprzedażą KWK "Brzeszcze". Oferty można składać do 10 września, ich otwarcie nastąpi dzień później, a do finalizacji transakcji miałoby dojść do 25 września. Nie uwzględniono przy tym żadnych ograniczeń brzegowych, a więc gwarancji wynikających z przyjętego programu naprawczego. My od początku domagaliśmy się i wciąż się domagamy, by w ofercie przetargowej zostały zapisane szczegóły dotyczące dalszego funkcjonowania kopalni - czyli poziom zatrudnienia, poziom wydobycia i sprzedaży węgla oraz poziom nakładów na przyszłe inwestycje. Chcemy również wpisania tam kwestii pakietu pracowniczego, gwarancji dla pracowników KWK "Brzeszcze", że po sprzedaży zachowają wynegocjowane przez nas uprawnienia - mówi Kłysz. - Na razie wygląda to tak, że zakład może zostać sprzedany komukolwiek. Wiemy, że do tej pory zainteresowane taką transakcją były podmioty, którym tak naprawdę chodziło o wykup tego, co jest u nas najcenniejsze, a nie o przyszłość zakładu - dodaje.
Znaczenie kopalni dla lokalnej społeczności jest - jego zdaniem - tak duże, że nic nie będzie w stanie powstrzymać górników i wspierających ich mieszkańców Brzeszcz przed przystąpieniem do czynnej obrony zakładu.
- Przyszłość załogi i 95 procent mieszkańców gminy Brzeszcze zależy od istnienia kopalni, która jest największym zakładem pracy w tej części Małopolski. Jesteśmy do tego stopnia zdeterminowani, że przed radykalnymi działaniami powstrzymują nas już tylko decyzje Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Gdyby nie ustalenia przyjęte przez MKPS, nikogo tutaj nie dałoby się przekonać, by akcji strajkowej nie rozpoczynać już teraz. Nie mogę też zagwarantować, że do jakichś spontanicznych wystąpień nie dojdzie. Ludzie mają świadomość tego, że zostali przez rząd zwyczajnie oszukani - kończy swoją wypowiedź, odpowiadając na pytanie, czy w "Brzeszczach" może dojść do powtórki z 7 stycznia br., gdy pracownicy sami rozpoczęli podziemny strajk.
Kłysz zgadza się z liderem śląsko-dąbrowskich struktur NSZZ "Solidarność" Dominikiem Kolorzem, który we wtorek stwierdził, że wynikający ze styczniowego porozumienia czas na realizację zapisów porozumienia wobec kopalni minął.
- Zgodnie z obowiązującym prawem, mam tutaj na myśli Kodeks pracy czy ustawę o związkach zawodowych, pracownicy powinni być poinformowani o przejściu do innego pracodawcy minimum miesiąc wcześniej. Patrząc na załącznik numer 2 [do styczniowego porozumienia - przyp. red. SG], gdzie są zapisy mówiące o tym, że kopalnia "Brzeszcze" do września już powinna znaleźć się u nowego pracodawcy, już dziś możemy powiedzieć, że nie został on zrealizowany, bo żadnego powiadomienia nie otrzymaliśmy - zwraca uwagę.
Przypomina, że dotychczasowe działania rządu na rzecz znalezienia inwestora dla KWK "Brzeszcze" ograniczają się do prób zwyczajnej sprzedaży kopalni.
- Spółka Restrukturyzacji Kopalń, zapewne za przyzwoleniem rządu, ponownie - i tym razem skutecznie - rozpoczęła procedurę związaną ze sprzedażą KWK "Brzeszcze". Oferty można składać do 10 września, ich otwarcie nastąpi dzień później, a do finalizacji transakcji miałoby dojść do 25 września. Nie uwzględniono przy tym żadnych ograniczeń brzegowych, a więc gwarancji wynikających z przyjętego programu naprawczego. My od początku domagaliśmy się i wciąż się domagamy, by w ofercie przetargowej zostały zapisane szczegóły dotyczące dalszego funkcjonowania kopalni - czyli poziom zatrudnienia, poziom wydobycia i sprzedaży węgla oraz poziom nakładów na przyszłe inwestycje. Chcemy również wpisania tam kwestii pakietu pracowniczego, gwarancji dla pracowników KWK "Brzeszcze", że po sprzedaży zachowają wynegocjowane przez nas uprawnienia - mówi Kłysz. - Na razie wygląda to tak, że zakład może zostać sprzedany komukolwiek. Wiemy, że do tej pory zainteresowane taką transakcją były podmioty, którym tak naprawdę chodziło o wykup tego, co jest u nas najcenniejsze, a nie o przyszłość zakładu - dodaje.
Znaczenie kopalni dla lokalnej społeczności jest - jego zdaniem - tak duże, że nic nie będzie w stanie powstrzymać górników i wspierających ich mieszkańców Brzeszcz przed przystąpieniem do czynnej obrony zakładu.
- Przyszłość załogi i 95 procent mieszkańców gminy Brzeszcze zależy od istnienia kopalni, która jest największym zakładem pracy w tej części Małopolski. Jesteśmy do tego stopnia zdeterminowani, że przed radykalnymi działaniami powstrzymują nas już tylko decyzje Międzyzwiązkowego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego. Gdyby nie ustalenia przyjęte przez MKPS, nikogo tutaj nie dałoby się przekonać, by akcji strajkowej nie rozpoczynać już teraz. Nie mogę też zagwarantować, że do jakichś spontanicznych wystąpień nie dojdzie. Ludzie mają świadomość tego, że zostali przez rząd zwyczajnie oszukani - kończy swoją wypowiedź, odpowiadając na pytanie, czy w "Brzeszczach" może dojść do powtórki z 7 stycznia br., gdy pracownicy sami rozpoczęli podziemny strajk.